Z cyklu "Rękopisy"
"Latarnie"
2006
Latarnie połączone
przewodami wzdłuż ulicy rzędem tkwią
A noce coraz częstsze i ciemniejsze za oknami i po bramach
Resztkami swoich bladych sił niektóre tylko z latarń dziś
się tlą
Inne zgaszono albo z czasem zgasły same
Nic nie oświetla
tego co wieczorem na ulicach dzieje się
Na rogu gdzie milicjant stoi jedna lampa świeci dla pozoru
Jedyne co rozjaśnia mrok to z sutereny nocne lampki dwie
I z wszystkich okien tępy blask telewizorów
Jaśnieją obce miasta
światłem wziętym sponad naszych ciemnych głów
I wzrok kieruje się w ciemnościach tam gdzie widać wszystko jak na dłoni
A tu gdzie nic nie widać słychać z mroku serie poplątanych
słów
I jedno przywidzenie drugie goni
Latarnie połączone
przewodami wzdłuż ulicy rzędem tkwią
A noce coraz gęstsze i ciemniejsze a wieczory też nie lepsze
Pijanym i pobitym mówią niepotrzebne latarń światła są
Tylko ich słupy żeby na nich się podeprzeć